Agnieszka i Mateusz
Historia narodzin

1

 

Agatka wprowadziła rewolucję w naszym życiu.

Pierwszym jej elementem było urodzenie się 14 lutego, w Walentynki, święto, które z Mateuszem wypieraliśmy z naszego kalendarza, a od tej pory co roku będziemy świętować tortem.

Sprawy miały się tak, że w związku z wyznaczonym terminem porodu 9 lutego lekarz prowadzący zapisał skierowanie, gdyby do 14 lutego nie pojawiły się same skurcze - w celu indukcji porodu. Nie byłoby nic w tym dziwnego, gdyby nie to, że Agatka słysząc taką wersję powiedziała nam coś w stylu: "O nie, termin to ja sama wybieram!". I choć byliśmy przygotowani na przyjazd do szpitala we wtorek przed południem, to z poniedziałku na wtorek o 2 w nocy zaczęły się skurcze. Wyjechaliśmy do szpitala z regularną czynnością skurczową co 6 minut.

Przyjęcie na oddział było niemożliwe, gdyż nie było wolnego miejsca, stąd zostałam odesłana bezpośrednio na salę porodową. Wszystko toczyło się swoim, wolnym tempem. O 11 dostałam znieczulenie zewnątrz oponowe (cewnik w kręgosłupie) i było to tak wielką ulgą, że niektórzy sądzili, że wyglądam jak na wczasach, a nie w trakcie porodu.

Wszystko zaczęło się komplikować koło 13, kiedy to znieczulenie całkowicie zeszło. Odczuwalne skurcze były nieadekwatne do zapisu KTG. 1,5h trwała walka o postęp porodu, dlatego nie dostawałam kolejnej dawki znieczulenia. Gaz rozweselający (widziałam triumfalną minę Mateusza, kiedy mi go zaproponowali) tak na prawdę nic nie dawał, a oddychało się jeszcze gorzej i pojawiły się nudności.

Po 14 pojawiło się przy mnie dużo personelu, wyproszono Mateusza z sali. Lekarz decydujący, po badaniu, stwierdził, że dla bezpiecznego rozwiązania i zdrowia mojego i maleństwa proponuje cięcie cesarskie. Wszystko potem działo się lawinowo. W 5 minut znalazłam się na stole operacyjnym, słysząc komentarze, że znieczulenie od pasa w dół może nie zdążyć zadziałać, a trzeba się spieszyć. Były to dla mnie niesamowite chwile grozy. Pamiętam, że całe ciało trzęsło mi się jak galareta, czego nie potrafiłam powstrzymać. Strach paraliżował. Narzucenie materiału pionowo na ciało, nie widziałam ciała poniżej, widzę po prawej i lewej lekarzy nachylających się nade mną i nagłe pieczenie idące linią prostą od prawej do lewej poniżej pępka. "Ja to czuje!" Zdążyłam powiedzieć, a moje słowa powtórzono z kilka razy. Wtedy dostałam maskę na twarz i usłyszałam tylko pytanie: "Czy pani usypia? Zasypia pani?" a mi udało się tylko odpowiedzieć kawałkiem słowa "czy usypiam... Usypia...".

Wybudzenie też nie należało do najprzyjemniejszych. Zdałam sobie sprawę, że jest po wszystkim, ale do okoła nikogo z rodziny. Co gorsza: brak dziecka. Czarny scenariusz w głowie. Jedynie pytanie-co z dzieckiem? Dyżurująca zadzwoniła i dała zdawkowe informacje: 55cm i 3100g. I tak na prawdę nie widziałam nikogo z moich dopóki nie zawieziono mnie na salę na oddziale. Telefon do męża (powiedzieli mu, że zanim się obudzę to potrwa z 2h, więc wysłali go na obiad...) i prośba o przywiezienie dziecka. Moje łzy oczekiwania tak wzruszyły sąsiadki z sali, że płakały razem ze mną. Chwila i byliśmy w komplecie: Ja, Mateusz i Agatka.

54

Jesteśmy już w domu, dlatego na spokojnie chcielibyśmy podziękować wszystkim ciotkom i wujkom, którzy trzymali za nas kciuki. Szczególnie tym wszystkim, którzy otaczali nas modlitwą i szturmowało Górę o zdrowie, pomyślne rozwiązanie i dobrą opiekę lekarzy. Opatrzność nam sprzyjała i na szczęście wszystko dobrze się skończyło.

A teraz parę słów od głównej bohaterki:
Witajcie. Chciałam się przedstawić. Jestem Agatka Kos,po 9 wyczekiwanych miesiącach świat usłyszał mnie 14.02.2017 o godz 14.31 i przywitał z wagą 3100g. i 55cm wielkości.

 

Z dnia na dzień studiujemy instrukcję obsługi noworodka, choć nie jest łatwo. Za nami pierwsza kąpiel...

6

...pierwsza nieprzespana noc...

7

...albo i częściowo przespana...

8

Agatka poznała już swoich dziadków Kosów:

91011

i dziadków Kowalczyków:

12

13

14

 

"Z dnia na dzień robię się coraz większa, coraz uważniej się przyglądam (już tak bardzo nie zezuję ;-) ), przyzwyczajam się do swojego nowego domku poza ciałem mojej mamy"

15

Mieliśmy obawy co do akceptacji dziecka ze strony Lamberta, ale po pierwszych obwąchanych KUPACH i pieluszkach - osiągnęliśmy psi spokój i pies pozwala sobie tylko na leżenie obok i wąchanie. Choć pieluszki są tak kuszące, że wystarczy zwisający róg, a już ląduje w pyszczku i ucieczka ze zdobytą gwarantowana!

1314

"Poznałam już trzy ciocie: Olę, Basię i Natalię i jednego wujka: Pawła. Czekam z niecierpliwością na kolejnych gości. Dla każdego przygotowaliśmy niespodziankę. W pakiecie gwarantujemy przewijanie i karmienie z butelki :-) "

16

17

17

Przed nami odkrywanie kolejnych uroków, blasków i cieni macierzyństwa i ojcostwa. Wimy, że początki nie są łatwe. W pierwszych dniach nie obyło się bez bólów, stresów i niepewności, lecz z dnia na dzień idzie nam coraz lepiej. Ostatnia waga w domu małej Agatki wynosiła 3150g. Jem już jednorazowe porcje 120ml i apetyt mi dopisuje.

"Jak trochę urosnę i minie jakiś czas to znowu tu wrócimy i damy znać co u nas słychać. Trzymajcie kciuki za pomyślne wiatry ;-) Do zobaczenia!"

1819







  NASZA GALERIA:

młody Pan Młody
młody Pan Młody
młoda Panna Młoda
młoda Panna Młoda
młoda Panna Młoda
młoda Panna Młoda